Ogromny zawód sprawiła swoim kibicom drużyna Moravia Anna-Bud tylko remisując mecz, który powinna wysoko wygrać. Rozczarowani z pewnością byli także sami zawodnicy, sztab szkoleniowy i działacze. Pozostał ogromny niedosyt i mnóstwo materiału do przeanalizowania i wyciągnięcia wniosków na przyszłość. Mecz znakomicie rozpoczęli goście bowiem już w 22 sekundzie wyszli na prowadzenie. Najpierw źle zareagował nasz stoper Karol Garbala, który wyszedł z linii obrony próbując przerwać akcję, potem postanowił wrócić, ale nie zdążył i dziurę w obronie wykorzystał jeden z pomocników gości zagrywając dobrą prostopadłą piłkę do Pawła Roguli, ten z kolei wygrał pojedynek biegowy z Filipem Rogozińskim mimo, że wydawało się że nie ma takiego prawa, bo znajdował się dużo dalej od piłki, a potem z ostrego konta uderzył precyzyjnie tuż przy dalszym słupku obok nie najlepiej ustawionego Igora Zawieruchy. Sytuacja ta nie podłamała naszych zawodników i od tego momentu przejęli całkowicie inicjatywę na boisku. Stwarzali dużo okazji, grali mądrze, w środku pola rządzili i dzielili Kuba Rabiej z Michałem Zawadzkim, umiejętnie nieliczne próby gości rozbijał Karol Gilewski, a jeśli już piłka go minęła, bezbłędnie reagowała obrona. Jak zwykle na boisku „harował” Rostek Pryimak, stoper Mateusz Zawadzki z ograniczonej ilości pracy na swojej pozycji często podłączał się do akcji ofensywnych, dobrze wyglądała prawa strona z Wiktorem Węglińskim i Mateuszem Zawadzkim. Do wyrównania gospodarze doprowadzili już w 12 minucie. Piłkę na własnej połowie przejął Kuba Rabiej, który ustawiony tyłem do bramki przeciwnika, najpierw świetnie ograł atakującego go rywala, potem pociągnął z piłką ze 25 metrów i znakomitą, prostopadłą podcinką uruchomił Rostka Pryimaka, który wygrał walkę o pozycję z obrońcą gości i w sytuacji sam na sam pokonał bramkarza. W 18 minucie znów Kuba Rabiej zagrywał prostopadłą piłkę tym razem do Maćka Horny. Obrońca w ostatniej chwili zdołał jednak wślizgiem wybić futbolówkę na rzut różny, po którym Mateusz Zawadzki głową dał prowadzenie Moravii. W 27 minucie ładna akcja braci Zawadzkich Michała i Łukasza, piłka jak po sznurku wędrowała od nogi do nogi, ale ostatecznie strzał Maćka Horny zablokowali obrońcy. W 30 minucie znów próbka możliwości braci Zawadzkich, tym razem piłkę na swojej połowie przejął Mateusz przebiegł z nią aż na 30 metr od bramki rywali, zagrał do Michała ten na prawą stronę do Łukasza, który dośrodkował w pole karne, ale Michał uderzył nad poprzeczką. W 33 minucie gospodarze wykonywali aut z lewej strony na połowie rywali, po którym w pozycji strzeleckiej znalazł się Horna jednak jego strzał obronił bramkarz parując piłkę na rzut różny. Z rzutu rożnego dośrodkował Horna, głową uderzył Mateusz Zawadzki, lot piłki zmienił jeszcze Karol Garbala i tak padła trzecia bramka dla Moravii. W 36 minucie akcja lewą stroną Macieja Horny, który dośrodkował w pole karne, gdzie czaił się Pryimak, ale w ostatniej chwili ubiegł go bramkarz. W 41 minucie jeszcze strzału z dystansu spróbował Jakub Rabiej, ale piłka przeszła tuz obok słupka. Druga połowa była pełna emocji. Najpierw przez 30 minut dominowali gospodarze, którzy w tym czasie zmarnowali aż 7 stuprocentowych sytuacji. Nieprawdopodobne!!! Festiwal nieskuteczności rozpoczął Maciej Horna, który w 48 minucie po dograniu piłki z lewej strony skiksował nie trafiając czysto w piłkę i bramkarz bez problemu wyłapał strzał. W 53 minucie po rzucie wolnym do sytuacji strzeleckiej doszedł Mateusz Zawadzki, ale jego mocny strzał z piątego metra wylądował na poprzeczce. Podobna sytuacja miała miejsce w 58 minucie. Tym razem po akcji z lewej strony dośrodkował Horna, a zamykający akcję Łukasz Zawadzki również z około piątego metra posłał piłkę nad poprzeczką. Z trybun słychać było tylko jęk zawodu. W 62 minucie dobra akcja Kuba Rabiej – Michał Zawadzki – Rostek Pryimak, ten ostatni odwrócił się z obrońcą na plecach, ale z piątego metra oddał strzał prosto w ręce bramkarza. W 67 minucie Pryimak zagrał na prawą stroną do Maćka Horny, a ten mając przed sobą tylko bramkarza znów fatalnie skiksował nie trafiając czysto w piłkę. W 72 minucie ponownie nie popisał się Horna, tym razem także mając przed sobą tylko bramkarza trafił wprost w niego z około 7 metra. Minutę później pierwsze ostrzeżenie wysłali goście, kiedy po rzucie wolnym i strzale głową piłka przeszła tuż obok słupka. Zmiany dokonane przez trenera Lnianego odmieniły oblicze meczu i od ok 75 minuty to Wierna zaczęła przejmować inicjatywę na boisku. W 77 minucie goście krótko rozegrali rzut różny w efekcie strzał z przed pola karnego oddał Jakub Jaśkiewicz, a piłka po rykoszecie wylądowała w bramce Igora Zawieruchy. W 85 minucie znów stały fragment gry, najwyżej do piłki wyskoczył Marcin Wroński i wyrównał stan meczu. Kibice wręcz niedowierzali w to co widzieli. A w jeszcze większe osłupienie wpadli w 90 minucie meczu, bo wtedy to piłkę meczową miał Bartłomiej Młynarczyk. Po rzucie różnym zamykał akcję i posłał głową piłkę nad poprzeczką z dwóch metrów od niemal pustej już bramki. Wszyscy złapali się za głowy i zrozumieli, że gospodarze tego meczu nie mogą wygrać. Moravia: Igor Zawierucha — Mateusz Zawadzki, 17Łukasz Zawadzki, Jakub Rabiej (85 Bartłomiej Młynarczyk), Rostysław Pryjmak, Maciej Horna (75 Kamil Miszczyk), Michał Zawadzki, Wiktor Węgliński, Karol Gilewski, Karol Garbala, Filip Rogoziński (63 Bartłomiej Wysocki). W najbliższa niedzielę o godz. 13:00 Moravia Anna-Bud rozegra ostatni mecz na własnym stadionie w rundzie jesiennej z GKS Ziomax Nowiny i to goście będą faworytem. Moravia bowiem mimo, że zaczęła ostatnio grać lepiej i w poprzednim meczu z Klimontowianką po raz pierwszy nie straciła gola, to jak pokazał mecz z Wierną, gra defensywna nadal pozostawia sporo do życzenia, a skuteczność jest fatalna. W meczu z Nowinami dodatkowo nie zagrają kontuzjowany Michał Rybus i podpora defensywy Mateusz Zawadzki, który musi pauzować za żółte kartki. Czy podopieczni Macieja Śmiecha zdołają powstrzymać drugą pod względem liczby strzelonych goli ekipę z Nowin? Zapraszamy na stadion już w niedzielę.